czwartek, 21 lutego 2013

Mamy słabość do pyszności.




Mam to szczęście, że pracuję w tym samym budynku w którym mieszkam. 
Tak - wielu z was pewnie westchnęło właśnie na myśl o tym ile czasu zajmuje wam dojazd do pracy. Ta sytuacja ma wiele innych plusów, między innymi taki, że jak wpadnie nam do głowy pomysł na…. „cokolwiek” do kawy to mogę po godzinie z kawałkiem przynieść coś pysznego, świeżego i ciepłego co poprawi wszystkim humor, napełni aromatem wszystkie pomieszczenia i sprawi, że praca trwająca czasem 10, 12 i więcej godzin jest namiastką pikniku.

Pomysł na cotygodniowy cykl z przepisami zrodził się ze skrzyżowania poszukiwań tematów na artykuły na bloga… i niestety zakończonych niepowodzeniem poszukiwań mojego zeszytu z przepisami. Na szczęście wymieniamy się tymi przepisami więc pozbierałam je na powrót, a od mojej mamy dostałam zeszyt z którego jako nastolatka przepisywałam to co stanowiło bazę zagubionego skarbu. Załączam zdjęcia, bo nie każda z was ma w domu kulinarne zapiski sprzed niemal pół wieku.

Z  kuchennymi  tajnikami mam do czynienia od 12 roku życia, ale nie jest  to moja pasja; nie mam ambicji na bloga kulinarnego, nie znajdziecie tu przepisu na trzypiętrowy tort z marcepanowymi figurkami. Będzie pysznie, ale przepisy będą proste, szybkie w realizacji, takie które można „wykręcić” między wstawieniem ziemniaków na obiad a ich podaniem. Cała przyjemność dla mnie to smak, zapach i zadowolone buzie konsumujących.
Mam nadzieję, ze starczy mi samodyscypliny i zapału do cyklicznych, czwartkowych smakowitych postów. W tym tygodniu fotki „żywcem” z zeszytu, następnym razem przepis na coś małego słodkiego i pachnącego lasem. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buttons